Pisarz, dziennikarz, scenarzysta, publicysta. Interesuje go współczesność i „to co jest blisko”. Kultowy, podobno, pisarz literatury młodzieżowej. „Wzorowy odbiorca kultury masowej” – jak sam o sobie mówi. My dodamy, że również kulturowy kolaborant, bo zajmuje się – i zajmuje go – nie tylko literatura, ale też scenopisarstwo, teatr, film, muzyka czy dziennikarstwo. Był u nas Jakub Żulczyk i o tym wszystkim, i nie tylko, bogato poopowiadał nam i audytorium 2 grudnia.
Jesteśmy gotowi iść o zakład, że różnorodna i przekrojowa pod względem wieku publika, która stawiła się na spotkaniu autorskim z warszawskim pisarzem, wyszła z niego ukontentowana. Jakub Żulczyk opowiada (nie tylko o sobie i swojej pracy) ciekawie, potoczyście, stawia interesujące diagnozy. Moderator do spotkania z nim to tak naprawdę czysto teoretyczna przystawka.
Gdyby chcieć, nawet w sposób dość ogólny, relacjonować i spisywać chronologicznie cały przebieg spotkania z autorem Radia Armageddon – wyszłoby coś na kształt stenogramu z posiedzenia sejmowego. Dyskutowano o „kultowości” tej powieści. Rozmawiano o wielu aspektach pracy jaką pisarz się zajmuje. Sporą część spotkania poświęcono dyskusji o pierwszym sezonie popularnego serialu Belfer, którego współscenarzystą jest właśnie Jakub Żulczyk. Bardzo fajnie i żywo dyskutował sobie autor w tej części spotkania z publiką. Było o jego ostatniej powieści Ślepnąc od świateł, jej odwołaniach do świata rzeczywistego. O jego pracy jako scenopisarza. Nie pominięto polityki, w jej wydaniu krajowym (pytano autora, co uważa za jej najważniejszy aspekt obecnie – odpowiedział, że politykę związaną z ochroną środowiska) oraz międzynarodowym (kampania amerykańska i wybór nowego prezydenta). Opowiadał o muzyce, która jest jedną z jego pasji; o tym co robi w czasie wolnym; o swoich kolegach pisarzach; o kulturze / popkulturze; o Popku i Gangu Albanii; o najnowszej powieści (która być może ujrzy światło dzienne w przyszłym roku); o swoim pobycie w Krakowie; o innych sprawach, które niepodobna literalnie tu wyliczać.
Jest jedna rzecz, która rzuciła się nam w oczy i jest całkiem dobrze widoczna podczas interpersonalnej relacji „live” na linii pisarz – publiczność (czytelnicy). Mianowicie: wyczuwalny duży szacunek połączony z żywym zainteresowaniem oraz otwartością na dialog czy dyskusję pisarza z odbiorcami; bez względu na to czy znają jego dorobek czy są dopiero na drodze do jego poznania. I bezpośrednio podczas spotkania i w kuluarach, przy podpisywaniu egzemplarzy autorskich, było to wszystko klarownie widoczne.
Kuba mówił, opuszczając już bibliotekę, że takie spotkania w niewielkich ośrodkach miejskich podwójnie są dla niego cenne a nieraz wręcz inspirujące. Że dają mu sążną satysfakcję i doładowują mocno akumulator. Bo właśnie w takich prowincjonalnych „okolicznościach przyrody” w jeden z najlepszych możliwych sposobów odczuwa, że jego praca jako pisarza czy scenarzysty, naprawdę trafia do ludzi.